wtorek, 11 marca 2014

Co komu w duszy gra...

Jak przewidywałam okien w miniony weekend nie umyłam!
Chciałam, ba nawet plan miałam, ale przyszedł Pan Mąż i powiedział:
- Daj sobie spokój, kiedy indziej umyjesz. W tygodniu ma padać deszcz to zachlapie...
No i posłuchałam Męża Pana. 
Bo ja się go bardzo słucham jak on tak mądrze mówi!
Tak jak powinna robić przykładna żona:)
Zaczęłam sprzątać mieszkanie, wskoczyłam na balkon...sprzątać. Jestem już na tym etapie, że jak wejdę na balkon to nie pobrudzę sobie butów:) Boziu! jaki on był zakurzony po tej suchej zimie!
Wczoraj część kwiatuszków kupiłam, dzisiaj jeszcze w planach zakup bratków mam...i będzie ślicznie, wiosennie...


I w pokoju dużym śliczne różowe prymule wylądowały też:)
Jako, że ja idę w myśl zasady "szewc bez butów chodzi" - dopiero teraz zrobiłam sobie skrzynkę na kwiaty, przy okazji robienia ich dla Pani Madzi. 
Teraz i ja ją mam, ha!
Jakiś czas temu robiłam da Pani Igi pudełko na lekarstwa w stylu shabby:


Miało być proste w swym wyglądzie...


Swoją drogą mnie też by się takie przydało...
W zamówieniu też były podkładki na stół i mniejsze pod kubek.


Motyw miał być ten sam, ale że na małych podkładkach by się serducho nie zmieściło, to zrobiłam sam napis:
"HOME SWEET HOME"


W tym samym czasie Pani Agnieszka zamówiła poszewki na poduszki w rozmiarze 60/40 cm. I co mnie bardzo zaskoczyło, to to żeby nadruk był z obydwu stron. 


W wyrazie "HOME" zamiast "O" miało być serduszko z linii papilarnych i muszę przyznać, że bardzo mi się ten pomysł spodobał!


I jeszcze jedna do kompletu:


A teraz zmykam dziewczynki. Skoczę po bratki i może zahaczę o starocie...albo lepiej nie, bo znowu coś przytacham...chociaż zajrzeć mogę...chyba...

piątek, 7 marca 2014

Powiew wiosny


Wszystko wskazuje na to, że wiosna idzie do nas dużymi krokami.
Kwitną przebiśniegi, zaczynają krokusy, a i zielone listki na krzewach wczoraj widziałam...
Uwielbiam tą porę roku!
A, że zima nie dała nam się we znaki, cieszy mnie to tym bardziej:)
Na powitanie wiosny powstały takie oto wianuszki z materiału:


Ten uszyłam z żółtego lnu. 
Powstały też z niego poszewki na poduszki, ale o nich innym razem.


Pistacjowy len (mój ulubiony), kwiatuszki zdobiące go też są lniane...


I z innymi kwiatuszkami, bardziej wyrazistymi :)


Wszystkie zimowe szarości pochowałam i obecnie królują u nas pastele...i tak jakoś jaśniej się zrobiło. 
Jutro ma być piękna słoneczna pogoda, może uda mi się umyć okna z zimowego kurzu...
Plan jest, a mówią że to połowa sukcesu:)

Miłego weekendu Wam życzę:)

środa, 5 marca 2014

Kuchennie...

Dzisiaj będzie temat kuchni:)
Każda z nas lubi otaczać się ładnymi przedmiotami. Ja to nawet mam ich chyba niezły nadmiar... No bo jak można przejść obojętnie obok "czegoś tam"? A na pytanie Pana Męża (założę się, że nie tylko mnie znane jest to hasło)
- Po co Ci to?
Zawsze odpowiadam:
- Przyda się:)
No i takich "przydasi" uzbierałam całą masę...tylko problem gdzie to pomieścić...
Nie raz zadaje sobie to pytanie, ale zawsze po fakcie niestety. I wczoraj miałam podobnie. Na starociach, na których nie byłam ruski miesiąc, wypatrzyłam cudny dzbanek. 



Brudny był jak diabli, ale potencjał miał :)


Zawsze mi się taki marzył i dlatego jak go zobaczyłam to wiedziałam że będzie mój! A, że cena była niczego sobie (całe 15,00zł) to mój ci on jest :) 
Jest nie uszkodzony, poza jednym wyszczerbieniem w środku pod przykryciem, ale tłumaczę sobie, że to ząb czasu:)
Prawda, że śliczny???? Rozumiecie mnie???

***

A teraz pozostając w temacie kuchennym pokarzę Wam jeden z kompletów jaki uszyłam z myślą o kiermaszu.



Były podkładki materiałowe, koszyczek na owoce lub pieczywo...


...czapeczki na słoiki, które uwielbiam...


...no i to, co każda porządna gospodyni mieć powinna - fartuszek:


Wszystko uszyte z beżowego i białego lnu, połączonego bawełnianą koronką.
Został jeszcze jeden komplet, gdyby kogoś zainteresował to zapraszam tutaj klik.
Postaram się jeszcze dzisiaj wystawić.
A teraz zmykam, bo pisklę moje obiadu woła:)


poniedziałek, 3 marca 2014

Fotorelacja z kiermaszu...

Pierwsze koty za płoty...
01 marca odbyły się Kaziuki w Zgierzu.
Jak Wam wcześniej pisałam, to był mój pierwszy kiermasz rękodzieła i żyje z nadzieją, że nie ostatni:)
Pogoda wbrew zapowiedziom dopisała na medal. Słonko świeciło cały dzień! Było cieplutko i bardzo sympatycznie:)


Nie wiem czy nasze stoisko się wyróżniało, czy nie - bo nie mnie to oceniać, ale zatrzymywało się masę osób i oglądało i chwaliło i część kupowało też:) 
 

Miałam i klosze z siatki, drewienka shabby, serca materiałowe różnego rodzaju...


 ...znalazło się miejsce na przeróżne komplety kuchenne...



 O ile nasz namiot był akurat, jego wymiary to 3m/3m to jeszcze jeden stolik by się przydał...ale samochód z gumy nie jest jak skwitował mój Z. Ale miejsce na kolorowe poduszki znalazłam...


Jestem mądrzejsza o kolejne doświadczenie...i z całą pewnością chcę jechać na kolejne, ale będę szukała typowego rękodzieła. Bo o ile tutaj stoisk z prawdziwym rękodziełem nie było za dużo...chińskiego rękodzieła nie liczę;), to marzy mi się typowy jarmark ... Będę szukała ogłoszeń, i proszę Was też o cynka jak będziecie wiedziały o takowej imprezie - moja wdzięczność będzie nieoceniona:)
A teraz zmykam, czas najwyższy dom odgruzować...i chwilkę dla siebie złapać...