poniedziałek, 24 lutego 2014

Zaproszenie na kiermasz:)

Mój "kiermaszowy" zegar tyka coraz szybciej!
Chyba nie dam rady zrealizować wszystkiego co na początku planowałam. Doba jakoś mi się dziwnie skurczyła, a festyn już w najbliższą sobotę!!!
Zapraszam serdecznie wszystkich zainteresowanych 1 marca na Kaziuki w Zgierzu:)))
Może jakaś blogerka, albo klientka będzie miała ochotę mnie poznać osobiście????
Wiem, że parę paczuszek wysłałam do Zgierza...a i Łódź blisko jest...
Nie mam pojęcia czy wbiję się w temat, ale spróbuję swoich możliwości...a jak nie to przynajmniej będę mogła sobie powiedzieć, że próbowałam...
Pomiędzy przygotowaniami do kiermaszu zrobiłam dla Pani Sylwii parę rzeczy:


Była prośba o poszewki, koniecznie z obwódką:)
Grafika na życzenie Pani Sylwii...


...podobnie było z grafiką na drewienkach...
Wiem , że dzisiaj paczka doszła.
Pani Sylwio dziękuje za tak miłe słowa!

***
W tym samych czasie dla Pani Kasi powstał troszkę inny zestaw:


Była taca duża, chustecznik i skrzynka na kwiaty lub zioła albo inne "przydasie". 
Skrzyneczka na kwiaty jeszcze ciepła, bo dopiero co je dostałam:)
W zamówieniu były tez poszewki:


Uszyłam je w beżowego lnu, ich wymiary to 50/50cm.
A drugie dużo większe bo 65/65 cm, miały być w połączeniu ze śmietankową bawełną. Na zdjęciu widać, że tył jest zagięty, ale to dlatego, ze nie miałam tak dużego wkładu:)


Symbol napisów zna pewnie tylko Pani Kasia:)))
Wymiana nasza telefonów i maili była bardzo długa, zanim padło końcowe zamówienie. Ale z tak miłą osobą mogę rozmawiać i pisać nieustannie:)
Pani Kasiu dziękuję!!!!


środa, 19 lutego 2014

Nakręciłam się!

Tak mnie podbudowałyście tym kiermaszem, że nic  innego nie robię tylko wymyślam, szyje, maluje i ... dom zapuszczam.
POWAŻNIE!
Gdzie nie spojrzeć to zbliżający się kiermasz widze:)
Ale ja sie napaliłam do tego...za niecałe dwa tygodnie okaże się czy mój entuzjazm zostanie czy ... nie daj Bóg ryczeć po kontach będę...
Ale po Waszych słowach budujących moje ego, postanowiłam póki co nie martwić się na zapas. 
Bo co niby mi to da? 
Nic!
Przecież nie zacznę obgryzać sobie paznokci, bo o ile pazurki to u mnie mocne są, to zębów mi szkoda...szczerbata nie pojadę:)
Pokażę Wam drugą część moich przygotowań:


Podusie uszyłam sobie takie pastelowe...


Uwielbiam połączenie różu z szarością.
Kupując materiały: róż w kropki i szary w kropki, miałam pomysł na połączenie tych dwóch kolorków. Myślałam, że te dwie tkaniny wykorzystam na jednej poszewce, ale jak to u mnie bywa pierwszy plan wyparł końcowy. I nawet miałam okazje odkurzyć zapomniane tasiemki!
No i powstały dwie różne poszewki:)


Uszyłam sztuk takich parę i do tego wianuszek takowy się zrobił:


a w planach jest jeszcze girlanda...
Wszystkiego pokazywać nie będę, bo by niespodzianki na kiermaszu nie było:)
Ale kawałeczek innych wianuszków pokazać mogę:


...ale tylko kawałeczek...

Pa:)

piątek, 14 lutego 2014

praca wre :)

Pomiędzy szyciem na kiermasz, robię sobie przerwę na grafiki:)
Zrobiłam jakiś czas temu niciarkę dla Doroty. Poznałyśmy się chyba z rok temu poprzez zamówienie Doroty...i tak co jakiś czas pada jakieś zamówienie z którego ja staram się wywiązać.
Wspomniana niciarka miała być duża i jak się domyślacie z tematyką szycia.
Zrobiłam co mogłam, a wyszło jak wyszło:



Niciarka już jest u Doroty, która z wielkim aplauzem przyjęła paczke:)))
Bardzo Ci Dorotko dziękuję!!!!

***
Dla Pani Małgosi, uszyłam poszewki.
Prośba miłej kobiety była o grafiki ze starym aparatem fotograficznym i autem w stylu retro...


 i jeszcze wspomniane autko:



Pomysł Pani Małgosia miał świetny! Fajnie takie podusie mogą wyglądać przy innych z napisami...
Pani Małgosiu dziękuje za zaufanie!!!

***

I jeszcze jedna miła Pani, do której dzisiaj pojedzie paczka.


Zamówione były dwa chusteczniki z różnymi grafikami, duża szkatułka i podkładki duże pod talerze...


...a także poszewki...
Pani Marto dziękuje za każde miłe słowo  napisane w mailach:)))
A teraz zmykam,wieczorem wyjeżdżamy na weekend i trzeba rodzinkę spakować. Żyje wielką nadzieją, że podładuje troszkę moje baterie bo jestem wypompowana...

P.S.
Dziękuje Wam BARDZO za miłe słowa względem zbliżającego się kiermaszu!!!! Podniosłyście mnie na duchu:)

środa, 12 lutego 2014

Mój pierwszy kiermasz ...


 Zdecydowałam się!
Pełna obaw co wiąże się z  nieprzespanymi nocami, zapisałam się na mój pierwszy kiermasz rękodzieła...
Długo biłam się z myślami, ale po namowie paru bardzo życzliwych osób powiedziałam sobie: "ryzyk fizyk, nie ma ten kto nie ryzykuje" .
Czy podjęłam słuszną decyzję, okaże się po powrocie z kiermaszu...a na razie póki co szyję, maluję i boję się jak cholera!
Miałam Wam o niczym nie mówić, bo nie wiadomo czy będzie się czym chwalić i też żeby nie zapeszyć (bo ja strasznie zabobonna jestem), ale moja Beatka KAZAŁA mi wspomnieć o tym na blogu...więc wspominam:)
Z racji tego, że jest to mój pierwszy raz, nie mam pojęcia co mam szykować...
Postanowiłam zrobić galimatias:)
Trochę grafik, trochę pasteli, trochę klatek a trochę też i drewienek (te ostatnie dopiero zamówione, włącznie ze skrzynkami na zioła).
Dzisiaj pokażę Wam pasteli garstkę - tak na dobry początek -  tfu (spluwam za lewe ramię).



Na pierwszy ogień poszły różne zawieszki...
Jak zobaczyłam na brytyjskiej stronie sukieneczki Elines Haus to wiedziałam, że kiedyś je uszyję, a że jest okazja teraz, to troszkę pomęczyłam się żeby sobie zrobić dobrą formę i ... uszyłam...


Pracy przy nich jest, nie powiem bo masa, ale radość z szycia też mam:)


Przy okazji uszyłam też serduszka materiałowe:


Wczoraj robiłam cały dzień wianuszki materiałowe w nowym wydaniu ale o tym MOŻE następnym razem?
Jakiego ja mam stresa to sobie nawet nie wyobrażacie!!!!


Ach jeszcze jedno!
Pewnie zastanawiacie sie gdzie ten kiermasz?
W swoim czasie poinformuję Was:)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Poduszki ♥♥♥

Zanim zacznę temat poduszek, chcę Wam wszystkim BARDZO podziękować za tak miłe słowa względem ostatniego posta. Nie wiem czy jesteście sobie w stanie wyobrazić moją euforię na Wasze komentarze. Krótko mówiąc biała witryna zostaje z nami:)
Bo i ile miałam małe bo małe wątpliwości, to Wy uświadomiłyście mi, że zrobiłabym głupotę pozbywając się jej... Nawet nasz pies pomału przyzwyczaja się do nowego miejsca (bo witryna zajeła jej stare) i rodzinka jakoś tak z uśmiechem ja miją i nawet Zuzkowy dziadek i babcia potwierdzili słowa zięcia (jakby mogło być inaczej). 
A w podziękowaniu  zapraszam Was na faworki:)


Smażyłam je w sobotę:)
Sa przepyszne i takie kruchutkie...pychotka!


Robi się je raz dwa. 
A przepis jest prościutki: ile żółtek, tyle łyżek maki i tyle samo łyżek białego wina. Rozrabiamy to w misce a potem wyrabiamy ręką. Ciasto nie może się kleić do reki! W takim przypadku dosypujemy mąkę. Wałkujemy cieniutko, kroimy radełkiem i smażymy na oleju. Zapewniam Was, że radość rodziny bezcenna:)))
A żeby nie bylo, ze ja tylko w kuchni siedziałam w weekend to proszę takie poduszki z grafiką uszyłam:


Niedawno robiłam z tym motywem szkatułki - pamietacie? Pomyślałam sobie, ze fajnie by też wyglądały na poszewkach...i jeszcze taka powstała przy okazji:)


Myśle sobie, że może by tak sobie je sprawić...
Od jakiegoś czasu dużo osób pytało mnie czy szyję w szarym kolorze poszewki, więc uszyłam takowe:


i takowe:


 i jeszcze z nowa grafiką:


Broniłam się strasznie przed szarym kolorem, ale teraz bardzo mi się podobają:)
W połączeniu z kremem i brudnym różem według mnie jest ok:)
Uwielbiam wszelkiego rodzaju poduchy...

czwartek, 6 lutego 2014

Moja wymarzona biała witryna, ale...



Mało mnie było ostatnimi czasy w świecie blogowym...
Nawet do Was wpadałam rzadko, a to dlatego, że dużo się u mnie działo:)
Całymi dniami walczyłam z pewnym mebelkiem...
Ale może zacznę od początku?
Tak, myślę, że tak będzie lepiej. 
To, że uwielbiam skorupki wszelkiego rodzaju to wiecie. Wiecie też, że brakuje mi już na nie miejsca i znacie też reakcje mojego Z. na kolejne nowe skorupki :))) Chociaż muszę tutaj zaznaczyć, że dawno nie kupiłam nic nowego! Powstrzymuję się jak mogę...
Ale do rzeczy!
Na początku stycznia pojechałam sobie na nasz wieluński ryneczek, żeby sobie zajrzeć na starocie - muszę zaznaczyć, że absolutnie w planach nie miałam nic kupować! Znając siebie, na wszelki wypadek miałam prawie zero w portfelu:) I tak chodzę sobie, chodzę... zerkam tu, zerkam tam... nic ciekawego nie znalazłam...cała szczęśliwa zawróciłam z myślą "Pan Mąż będzie dumny ze mnie"... i nagle patrze...
"O MATKO KOCHANA!!!" - myślę...


Ale nie! staram sie nie pochodzić, nie spoglądać, nawet nie zerkać...bo przecież TEGO to ja w planach nie miałam... Owszem były myśli, ciche plany, ale cholerka KASA. Bo przecież o to zawsze się wszystko rozchodzi. I tak odchodzę i sobie tłumaczę, że nie, nie teraz... i zawróciłam ... 
Tylko o cenę poszłam zapytać...
Pan szanowny zerknął na mnie ... i strzelił cenę...
- Hm...a fotkę mogę sobie zrobić? I numer telefonu do Pana- zapytałam.
Pan się akurat schylał pod stół i jak sie szybko schylał tak momentalnie już górował nade mną i spojrzał pytająco z takim zalotnym uśmiechem...
Na to ja, spoglądając niewinnie, powiedziałam:
- Zdjęcie jej, mogę zrobić???
- A jej, może Pani...
Cyknęłam, wzięłam nr. telefonu szanownego pana i jechałam do domu cała drogę rozmyślając.
Zuzol wrócił ze szkoły i pokazuje jej jakie cudo widziałam, a ona na to
- Staroć!!!
Już nic więcej nie potrzebowałam...wrr...
Do wieczora zeszło mi na rozmyślaniu...Pana Męża przywitałam w drzwiach wymachując telefonem...machałam tak, że trudno było mu cokolwiek zobaczyć. W końcu złapał moją rękę, obejrzał, spojrzał na mnie (chyba z politowaniem) i powiedział:
- Po co Ci to? Gdzie Ty to postawisz?
- Oby Was wszystkich .... wrr... - powiedziałam i zamknęłam się w sypialni!
Przyszedł za jakiś czas i zaczął tłumaczyć, że nie ma miejsca itd...
Musze przyznać, że trochę racji w tym było.
Ale mnie w tym momencie inna myśl zaświtała:
- A może by tak ją kupić, pomalować, dopieścić i na sprzedaż wystawić? Przecież już tak robiłam z paroma mebelkami...
- Jest jakaś myśl - powiedział Pan Z. - ale decyzję będziesz musiała podjąć sama.
No! To ja już więcej nie musiałam myśleć, tylko wzięłam telefon i zadzwoniłam do szanownego pana. A ten jak na złość nie odbierał telefonu!!!! Myślałam , że wyjdę z siebie!!!! Napisałam SMSa z prośbą o kontakt.
...i czekałam...
Zadzwonił, że we wtorek będzie w Wieluniu to mi ją przywiezie!!!!
I słowa dotrzymał. Wniósł mi nawet ją na górę z pomocą mojego taty:)
I mogłam się zabrać do pracy...trochę to trwało. Ale skoro zdecydowałam się ją sprzedać to musiałam to zrobić bardzo dokładnie.
Trwało to całe dwa tygodnie...
 Postawiliśmy ją w przedpokoju, który jest naprawdę długi. Stoi obok komody, którą odnawiałam z dwa lata temu...


I wiecie co? 
Podoba mi sie, i to bardzo:)


Troszkę, już sobie poukładam w niej...oczywiście na potrzebę sesji...


Jeszcze w niektórych miejscach pozostawało na szybkach farby, ale skrobię w wolnej chwili:)
Wymieniłam jej gałeczki drewniane na metalowe. Kupiłam te droższe, ale nie będzie sie kółeczko odbijało od farby:


I nóżki jej dodałam, bo bidulka ich nie miała:)


A tak wygląda w prawie całej okazałości przedpokoju:


Wiecie co usłyszałam od mojego Pana Męża po skończonej pracy????
- Nie sprzedawaj jej! Zostaw ją.
Na to Zuzka wyskoczyła z pokoju i mówi:
- No! Zostaw ją. Jest piękna!
- A nie stara? - pytam jej
- Nie! Ona jest nowoczesna teraz! 
Ja z nimi oszaleję kiedyś. Albo wzajemnie się wykończymy:)))
I mam taki mętlik w głowie....



poniedziałek, 3 lutego 2014

Moja radość i Wasza wygrana:)

Witajcie:)
Zanim przekażę Wam kto wygrał moje candy, chcę się podzielić z Wami moją radością!!!!
Otóż parę dni temu dopisało mi szczęście i wygrałam candy u Moniki z bloga "My dream white home"
Jak ja sie cieszyłam to sobie nawet nie wyobrażacie. Siedziałam sama w domu w w głos się śmiałam, tak że moja psina patrzyła na mnie z jakimś takim niepokojem - serio!
Ale jak zobaczycie co dostałam od Moniki, to może nie będziecie mi się dziwić:)


Zdjęcie pożyczyłam od Moniki, a to dlatego, że moja córuś schowała sobie GDZIEŚ cudną skrzyneczkę w której pochowane były skorupki:)
Zuzie oczy sie śmiały do MOJEJ wygranej jak mnie na widok staroci...
- No tak - myślę sobie czując oddech na plecach mojej córci- i już się kobieto ucieszyłaś z wygranej!
Podział był taki, że ja zabieram notatnik kulinarny i ową skrzyneczkę, a Zuza dostaje śliczny komplet śniadaniowy...ale życie nie bajka...został mi notatnik...póki co...
Chociaż wczoraj dostałam "pozwolenie" na zrobienie sobie herbatki z malinkami i skubnięcie ciasta czekoladowego na owych skorupkach! Ha!
Kubeczek jest tak poręczny, że tylko z niego pić...


...talerzyk nie za duży, nie za mały, taki akurat:)))
 W jajcowniku tulipanek zagościł....a miseczka w zmywarce po porannych płatkach Zuzy - a mnie cholera goniła żebym od razu umyła kubek i talerz!
Wszystko jest takie cudnie...
Moniś dziękuje Ci kochana za szczęśliwa rękę!!!!

***

A teraz Wasze candy!
Losowanie odbyło się wczoraj. 
Jak to zwykle bywa u mnie wynajęłam maszynę losującą:)
Osób chętnych do zabawy było 186!!! 
Nie ukrywam, że sprawiło mi to ogromną radość. 
Witam wszystkie nowe osoby, które dołączyły do mojej "blogowej rodziny". Będzie mi bardzo miło jak zajrzycie tutaj od czasu do czasu:) 
A teraz:


Szczęśliwy numerek to: 
36
A ukrywa sie pod nim:

Monika z bloga Monika MiniArt

GRATULUJĘ!!!!!

Moniś napisz mi proszę na maila adres:)