wtorek, 25 marca 2014

Niespodzianki...

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam niespodzianki.
Ciesze sie jak dziecko kiedy COŚ dostanę, choćby najmniejszy, najzwyklejszy upominek sprawia mi ogrom radości. A najwięcej te, które są własnoręcznie wykonane. Zawsze przyprawiają mnie o łzy...jak pomyśle, że KTOŚ musiał poświecić swój czas i robił to z myślą o mnie to...no to fontanna łez...
I taką niespodziankę sprawiła mojej córce osoba z którą nigdy się nie widziałam...znamy się tylko ze słyszenia i z pisanego słowa. Owszem chodzimy razem jak typowe kobiety na zakupy (wirtualne), biegamy też razem (dziwnym trafem ja zadyszki nie mam, ale druga strona bardzo) przez telefon...likwidujemy nawzajem "doła". Nikt tak jak ONA nie potrafi mnie rozbawić i skierować moje złe myśli na prawidłowy tor... 
Oj, mogłabym tak bez końca wymieniać!!!
To Beata z bloga "Smak życia" klik
Znamy się ponad rok, a mam wrażenie, że od zawsze i z pewnością przyjdzie taki moment, że staniemy oko w oko...coś mi mówi, że będzie wesoło...
Do zeszłego tygodnia byłam pewna, że juz się niczym nie zaskoczymy...jakże sie myliłam!
W zeszły czwartek, przyszła paczka od Beaty, a w niej  wspomniane już niespodzianki.
Na pierwszy rzut oka widoczne były cudne pudełeczka.


Aż nam sie oczy zaświeciły z Zuzą na ich widok!
- Jacie!!! - powiedziała Zuza
- O w mordę - wyrwało się mnie
Zuzie niewiele trzeba było mówić, żeby zajrzała do środka...
Zajrzała i oniemiała!!!!
W środku były ciasteczka


Owsiane w błękitnym pudełeczku i...


...maślane, jej ulubione!!!!
Są pyszne...
Uwierzycie, że Beata nie dość, że upiekła je specjalnie dla Zuzy to jeszcze "uwiła" te słodkie pudełeczka????
Ta kobieta ma serce na dłoni!
Gest niesamowity, wzruszyłam się do łez...
Ale to nie koniec!
W środku był jeszcze upominek dla mnie.


Przepiękny skandynawski konik!!!!
Przerobiłam go troszkę, a mianowicie zmieniłam mu "wypasioną" muchę i teraz jest już MÓJ!


Kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam u Beaty w sklepie klik to wpadłam w zachwyt.
I co ONA zrobiła?
Sprezentowała!!!
Beatko brak mi słów, żeby wyrazić moją i Zuzy radość ♥♥♥...



***

To nie koniec niespodzianek!
Niedawno pokazywałam Wam, mój wiosenny balkon klik. Były bardzo mile słowa po tym postem i w jednym komentarzu Ondrasza klik poinformowała mnie o konkursie u Madzi klik  na wiosenne aranżacje.
 I co ja zrobiłam, zanim pomyślałam? 
Oczywiście zapisałam się, wcale nie licząc na jakąkolwiek wygraną. 
I wiecie co? - WYGRAŁAM!!!!
Same zobaczcie:) klik
Dostanę roczna prenumeratę miesięczika "Twój ogrodnik"
JUPI!!!!
Ciesze się bardzo, mam nadzieje, że zdobytą wiedzę będę mogła wykorzystać na naszej działce:)))
Madziu dziękuję i Ondraszy też - widziałam kochana, że zostałaś wyróżniona:)

***

Na tym kończę, życząc Wam równie miłych niespodzianek :)

czwartek, 20 marca 2014

Moja pierwsza roleta


Z zamiarem uszycia rolety do sypialni chodziłam od dobrego roku.
Wiem, długo nawet bardzo długo jak na taką niecierpliwą osobę jak ja! Ale jakoś tak mi nie po drodze z nią było...albo czasu brakowało...albo inwencji twórczej...materiału odpowiedniego...i co tu ukrywać - CHĘCI też nie było... I tak bym się z nią mijała gdyby nie wczorajszy wieczór. Szyłam wianuszek dla Pani Igi (ale o tym kiedy indziej) i kiedy przyszywałam kwiatki, piłeczka zastukała - dokładnie taka sama jak u Pomysłowego Dobromira i...jest! Roletę sobie uszyję - tak mi przyszło na myśl...
Na nic się nie oglądałam, kwiatki i wianek odstawiłam ( Pani Igo spokojnie paczkę dzisiaj wyśle) i dalej materiały zaczęłam przekopywać...bałagan zrobiłam przy tym straszny!!!! 
No, ale nie mogłam inaczej bo czułam że mi robota w rękach się paliła....
Wszystko pomierzyłam z pomocą Pana Męża bo ja przy moim 156cm to nie wiele mogę zdziałać na wysokościach, a po drabinę do piwnicy to mi się zejść nie chciało.
Ok, wymiary miałam, materiał wybrałam, do krojenia się wzięłam...
Pozszywałam, metalowe kółeczka od mojej siostry wykorzystałam (jak to dobrze czasem magazynować przeróżne rzeczy!) i...
Tadam!!!


Moja pierwsza roleta z lnu.
(Nie patrzcie na widok za oknem - OKROPNY)
Jaka ja jestem z niej dumna!!!!!
Uszyłam ją z dwóch kolorów lnu...


No ciesze sie jak dziecko i nie raz już doszłam do jednego ważnego wniosku:
Jak czuje, że mi robota nie idzie to wiem że nic z tego nie będzie. Odkładam, materiały poleżą i czekam na "piłeczke"...
Warto czasem poczekać:)))
Mój Z. co prawda w głowę mi się wczoraj stukał, bo ON to z tych "poukładanych" jest, a ja ... hmm...wariatka jestem i straszny narwaniec! Ale równowaga jest:)))


Pani Igo idę konczyć Pani wianek:)))
A Wam kochane życzę miłego słonecznego dnia!!!!

niedziela, 16 marca 2014

Na przekór pogodzie...


 Pisze tego posta na przekór pogodzie:)
O ile deszcz bardzo się przyda, to tego wiatru  nie mogę znieść. Zimy nie było, za to wiosna była i owszem - nawet już od samej jesieni, ale bardzo szybko zamieniła się z powrotem w jesień:) Oszaleć można...ale na przekór wszystkiemu ja mam w sercu wiosnę i moje szyjątka też w tej tematyce utrzymuje...


Taki komplecik do kuchni uszyłam, utrzymany w tonacji bieli, błękitu i czerwieni...


Koszyczek na pieczywo, jest o tyle funkcjonalny że możemy go zawiązywać jak chcemy: albo błękit w środku, albo kwiaty... a dodatkowy jego plus to taki, że można go prać w pralce...


Fartuszek, czyli to co każda Pani Domu mieć powinna:)
 Materiału było sporo to i bieżnik na stół uszyłam też:)


Na granicy łączenia materiałów, naszyłam tasiemkę w czerwoną krateczkę - myślę, że fajnie ożywiła bieżnik.
Ach i woreczek na pieczywko też powstał - w sumie to było ich dwie sztuki:)


A z resztek materiału (dosłownie) uszyłam kapturki na słoiki:


Komplecik jest już u swojej nowej właścicielki:)))
Materiał ten od razu zapadł mi w serce, te maleńkie poziomki są cudne! 
Nie byłabym sobą, gdybym nie zamówiła większej jego ilości. W domu miałam niebieski len i z tego co zostało uszyłam fartuszek:


Pewnie powiecie, że to staje się nudne, ale raz że ja uwielbiam szyć fartuszki kuchenne, a dwa że nie cierpię siedzieć bezczynnie!!!! No i powinno być jeszcze trzy: kupuje przeróżne materiały z których muszę później  "coś" szyć...i dlatego do niego uszyłam jeszcze łapki kuchenne:


Tak sobie teraz myślę, że zazdroska w kuchenne okno też by miała swój urok.
Hmm...myślę, że temat warty uwagi....

czwartek, 13 marca 2014

Balkon wiosną pachnący...


Pogoda nas rozpieszcza w tym roku.
Słońce grzeje niemiłosiernie, wiaterek delikatnie wieje...jest cudnie...!
O ile w zeszłym roku pod koniec kwietnia wyszłam z kwiatami na balkon, to w tym roku jest połowa marca a mój balkon już pachnie wiosną:)


Na pelargonie i inne letnie kwiaty przyjdzie jeszcze czas, a tym czasem posadziłam prymule w cudnym różowym kolorze...


i żonkile też zakupiłam i białe bratki z ogromnymi kwiatami....


hiacynty, które jakoś opornie rosną też mają mieć biały kolor...


 no i stokrotki, moje ukochane. 
Póki co maleńkie, ale przy tym słoneczku z pewnością szybciutko poszybują w górę:)


Z tego co widać mam miszmasz kamionkowych i wiklinowych doniczek, ale to jest zamierzone. A każda z nich ma swoją oddzielną historię:) Część kupionych było na starociach, inne dostałam, a jedna z nich jest już z nami ponad 10 lat...a we wtorek przyniosłam "małe coś" ze staroci...wiem miałam tylko pooglądać, ale jak tego nie wziąć jak "TO" kosztowało całe 7 zł????


Cudna metalowa dziewczynka!!!!
Jeszcze nie wiem czy ją zostawić w tym kolorze, czy pomalować na biało...może doradzicie?


Jest maleńka, ale tak mi wpadła w oko, że musiałam ją kupić:)
Wybrałam takie gatunki kwiatów, którym nie straszny będzie mały mrozik, a takowy jeszcze zapowiadają...oby nie na długo!
Póki cieszmy się ciepłymi promykami słońca:))))