Odkąd jesteśmy na "swoim" nasz balkon zawsze musiał mieć kwiaty.
Ja sobie nie wyobrażam pustego, nie zagospodarowanego balkonu. Oprócz funkcji podstawowych, czyt. suszenie prania, wietrzenie pościeli najważniejszą rolę spełnia on w sezonie letnim do odpoczynku. To tutaj jemy sobie z Zuzą obiady kiedy tylko pogoda na to pozwala, a wieczorami z Panem Mężem siedzimy sobie i opowiadamy jak każdemu z nas minął dzień...
Dlatego bardzo ważne jest dla nas, aby otoczenie było "miłe" dla oka.
Koszty urządzenia go nie były wielkie. Praktycznie wszystko to rzeczy z odzysku, nad którymi nie potrafiłam przejść obojętnie i znosiłam "klamoty" do domu, a Z. wznosił oczy swe do nieba jakby tam szukał odpowiedzi na nurtujące go pytanie "PO CO CI TO???"
Ale ziarnko do ziarnka i wyszła całość (według mnie)
Dobór doniczek nie zmienia się od lat, najwyżej jakaś dojdzie.
Zasada u mnie jest taka, że każda dobra byle kwiatek w niej był:) Ale na poważnie to każda z niej ma swoją historię i każda inna jest...nie każdemu może to odpowiadać, ale ja lubię taki zamierzony "miszmasz"
Ma tu swoje miejsce też aniołek, który gości u nas już 5 lat...
...jest i metalowa gąska i była latarnia a raczej jej szkielet. To Zuza jeździła po balkonie na rolkach i miała zderzenie z latanią:). Wiekowa już była, to zderzenia nie przetrwały też i jej drzwiczki i odpadły z wielkim hukiem. A, że ja sentymentalna jestem BARDZO i przywiązuje się do przedmiotów, to dałam jej trzecią już szansę (druga była, jak ją całą zardzewiałą przyniosłam ze staroci) i zrobiłam z niej po przemalowaniu kwietnik. I tak służy nam kolejny rok...
Miejsce to jest przy samym wejściu na balkon, po prawej stronie na parapecie posadziłam smagliczkę
Nasz balkon jak na bloki jest długi 6 metrów, natomiast wąski na 1 metr ( i to jest jedyny jego minus!)
W drugim "kącie" znajduje się stolik z krzesłami - też kupiony na starociach i odnowiony.
To właśnie nad tymi krzesłami dumałam ostatnimi czasy:)
Chciałam zmienić poduchy, ale nie wiedziałam w jakie kolory uderzyć...i głowiłabym się dalej pewnie gdyby nie moja wizyta w SH. Otóż wpadł mi w oko obrusik, przecudnej urody. Kremowy w delikatne różowe kwiatuszki z zielonymi listkami:
I juz wiedziałam jakie będą poduchy.
Piłeczka zapukała:)
Różowa krateczka, dookoła lamówka i zielone krateczkowe wiązania.
HA!!!
Wiem pisałyście żebym poszła w miętę, ale jakoś tak poszłam w kolorki:)
Girlandę sobie też sprawiłam i lampioniki cudne też.
Kiedy Beata z bloga "Smak życia" pokazała na blogu nowości w swoim sklepie internetowym klik ...to przepadłam! Dosłownie! Ta cudna patera na stoliku to też od niej i wiele innych rzeczy, które będę Wam serwowała stopniowo:) Ale ceny dziewczyna ma tak konkurencyjne do innych, że nie mogłam się oprzeć:)
Ten lampionik też zakupiłam też we wspomianym sklepie, ale miał czerwoną krateczkową wstążeczkę to sobie zamieniłam na zieloną w paseczki:)
A dwa tygodnie temu będąc na starociach kupiłam kwietnik. Zardzewiały był jak diabli, Z mój za głowę się złapał jak go zobaczył, ale ja do niegon z tekstem:
- spokojnie, ON ma potencjał!
Na to mąż mój:
- ty mnie do grobu wpędzisz kiedyś z tymi swoimi ZDOBYCZNYMI!!!
Udałam, że nie słyszę i zaczęłam czyścić bidę...
A teraz wszyscy cieszymy oczy nasze:)))
Dałam za TO CUDO 10,00zł, ale pracy było przy nim sporo!
A przy okazji pułeczke "wczasową" pomalowałam też:
Pamiętacie jak wyglądała kiedy kupiłam ją wracając z wczasów?
Była troszkę przybrudzona rdzą, ale teraz jest czyściutka:)
I to tyle by było na temat mojego balkonu...mojej małej odskoczni od gwaru miejskiego...