poniedziałek, 31 marca 2014

Grafiki na pastelach


Wzięło mnie ostro na poszewki, a to z tego względu, że robiąc porządki w pokoju gdzie mam mały "magazyn" z moich przydasi wpadł mi w ręce zakupiony czas jakiś temu len w cudnym pastelowym kolorze pistacji i żółci. Zupełnie o nim zapomniałam...ale ja tak mam, że kupuję jakiś kawałek materiału którym się zachwycę, a potem to leży i czeka na swoją kolej...czasem się doczeka, a czasem leży zapomniany tak jak w tym przypadku:) Ale, że mamy wiosnę i kolorów nam potrzeba po szarości zimy to pomyślałam, że może by tak poszewki uszyć z moimi ulubionymi grafikami?
Od pomysłu do czynu to u mnie akurat krótka droga i...


oto one!
Motyl i ważka w roli głównej:)


I jeszcze w pistacji:


Kolorek poszewek jest troszkę mocniejszy niż na zdjęciu, ale w sobotę było cudne słoneczko u nas i rozświetliło pokój co zaważyło na jakości zdjęć - niestety...coś za coś:)
W następnym poście postaram się Wam pokazać jakie dla siebie uszyłam poszewki z grafikami ważki i motyla w komplecie z zasłonami. Też na pastelowym kolorze, ale na łososiowym tle...
A teraz zmykam bo zamówienia mnie gonią:)

czwartek, 27 marca 2014

Coś tam robię


Słonko świeci, czas leci, a ja coś tam sobie robię:)
Że przeróbki uwielbiam to przekonałyście się nie raz, fajnie jest dać drugie życie jakiemuś przedmiotowi. Ja z nimi problemu nie mam, a raczej powinnam powiedzieć, że mam ich nadmiar...a wszystko winne starocie na naszym ryneczku, bo aż proszą się żeby te bidy przygarnąć:) I ja z każdej takiej wyprawy przynosze te klamoty, a potem w wolnej chwili przerabiam.
W zeszłym tygodniu kupiłam drewniany stojak na parasole.


Kosztował 10,00zł.
Pomyślałam , że ma potencjał więc przygarnęłam drania. 
Zafundowałam mu mały lifting i...


Jest bardzo praktyczny bo wąski na górze i parasole nie rozkładają się na boki - mało miejsca zajmuje. 
O taki mi chodziło:)
W tym samym czasie pod pędzel do przeróbki poszła taca dla Anety. Zdjęcia przed niestety nie zrobiłam - gapa, ale może kojarzycie okrągłe tace z Pepco z lawendą na jej spodzie? Taka właśnie była.
Miała wielka lawendę w ciemnym kolorze i musiałam się namęczyć, żeby to dziadostwo zamalować:) Ale udało się, ciesze sie bardzo bo Anecie zależało na jasnej z grafiką.
Oto ona:)


Będę nieskromna, ale podoba mi się bardzo i dużo bym dała żeby taką mieć. Musze zaglądać do Pepco, bo czasem są ponownie jakieś rzeczy w sprzedaży. 
Na napis Aneta nie mogła sie zdecydować. Powiedziała tylko:
- Daj jakiś:)
No to dałam, mój ulubiony.


Naprawdę fajnie jest dać drugą szansę starym przedmiotom. Do tej pory trochę ich poprzerabiałam, ale najbardziej dumna jestem z tej przeróbki klik.

wtorek, 25 marca 2014

Niespodzianki...

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam niespodzianki.
Ciesze sie jak dziecko kiedy COŚ dostanę, choćby najmniejszy, najzwyklejszy upominek sprawia mi ogrom radości. A najwięcej te, które są własnoręcznie wykonane. Zawsze przyprawiają mnie o łzy...jak pomyśle, że KTOŚ musiał poświecić swój czas i robił to z myślą o mnie to...no to fontanna łez...
I taką niespodziankę sprawiła mojej córce osoba z którą nigdy się nie widziałam...znamy się tylko ze słyszenia i z pisanego słowa. Owszem chodzimy razem jak typowe kobiety na zakupy (wirtualne), biegamy też razem (dziwnym trafem ja zadyszki nie mam, ale druga strona bardzo) przez telefon...likwidujemy nawzajem "doła". Nikt tak jak ONA nie potrafi mnie rozbawić i skierować moje złe myśli na prawidłowy tor... 
Oj, mogłabym tak bez końca wymieniać!!!
To Beata z bloga "Smak życia" klik
Znamy się ponad rok, a mam wrażenie, że od zawsze i z pewnością przyjdzie taki moment, że staniemy oko w oko...coś mi mówi, że będzie wesoło...
Do zeszłego tygodnia byłam pewna, że juz się niczym nie zaskoczymy...jakże sie myliłam!
W zeszły czwartek, przyszła paczka od Beaty, a w niej  wspomniane już niespodzianki.
Na pierwszy rzut oka widoczne były cudne pudełeczka.


Aż nam sie oczy zaświeciły z Zuzą na ich widok!
- Jacie!!! - powiedziała Zuza
- O w mordę - wyrwało się mnie
Zuzie niewiele trzeba było mówić, żeby zajrzała do środka...
Zajrzała i oniemiała!!!!
W środku były ciasteczka


Owsiane w błękitnym pudełeczku i...


...maślane, jej ulubione!!!!
Są pyszne...
Uwierzycie, że Beata nie dość, że upiekła je specjalnie dla Zuzy to jeszcze "uwiła" te słodkie pudełeczka????
Ta kobieta ma serce na dłoni!
Gest niesamowity, wzruszyłam się do łez...
Ale to nie koniec!
W środku był jeszcze upominek dla mnie.


Przepiękny skandynawski konik!!!!
Przerobiłam go troszkę, a mianowicie zmieniłam mu "wypasioną" muchę i teraz jest już MÓJ!


Kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam u Beaty w sklepie klik to wpadłam w zachwyt.
I co ONA zrobiła?
Sprezentowała!!!
Beatko brak mi słów, żeby wyrazić moją i Zuzy radość ♥♥♥...



***

To nie koniec niespodzianek!
Niedawno pokazywałam Wam, mój wiosenny balkon klik. Były bardzo mile słowa po tym postem i w jednym komentarzu Ondrasza klik poinformowała mnie o konkursie u Madzi klik  na wiosenne aranżacje.
 I co ja zrobiłam, zanim pomyślałam? 
Oczywiście zapisałam się, wcale nie licząc na jakąkolwiek wygraną. 
I wiecie co? - WYGRAŁAM!!!!
Same zobaczcie:) klik
Dostanę roczna prenumeratę miesięczika "Twój ogrodnik"
JUPI!!!!
Ciesze się bardzo, mam nadzieje, że zdobytą wiedzę będę mogła wykorzystać na naszej działce:)))
Madziu dziękuję i Ondraszy też - widziałam kochana, że zostałaś wyróżniona:)

***

Na tym kończę, życząc Wam równie miłych niespodzianek :)

czwartek, 20 marca 2014

Moja pierwsza roleta


Z zamiarem uszycia rolety do sypialni chodziłam od dobrego roku.
Wiem, długo nawet bardzo długo jak na taką niecierpliwą osobę jak ja! Ale jakoś tak mi nie po drodze z nią było...albo czasu brakowało...albo inwencji twórczej...materiału odpowiedniego...i co tu ukrywać - CHĘCI też nie było... I tak bym się z nią mijała gdyby nie wczorajszy wieczór. Szyłam wianuszek dla Pani Igi (ale o tym kiedy indziej) i kiedy przyszywałam kwiatki, piłeczka zastukała - dokładnie taka sama jak u Pomysłowego Dobromira i...jest! Roletę sobie uszyję - tak mi przyszło na myśl...
Na nic się nie oglądałam, kwiatki i wianek odstawiłam ( Pani Igo spokojnie paczkę dzisiaj wyśle) i dalej materiały zaczęłam przekopywać...bałagan zrobiłam przy tym straszny!!!! 
No, ale nie mogłam inaczej bo czułam że mi robota w rękach się paliła....
Wszystko pomierzyłam z pomocą Pana Męża bo ja przy moim 156cm to nie wiele mogę zdziałać na wysokościach, a po drabinę do piwnicy to mi się zejść nie chciało.
Ok, wymiary miałam, materiał wybrałam, do krojenia się wzięłam...
Pozszywałam, metalowe kółeczka od mojej siostry wykorzystałam (jak to dobrze czasem magazynować przeróżne rzeczy!) i...
Tadam!!!


Moja pierwsza roleta z lnu.
(Nie patrzcie na widok za oknem - OKROPNY)
Jaka ja jestem z niej dumna!!!!!
Uszyłam ją z dwóch kolorów lnu...


No ciesze sie jak dziecko i nie raz już doszłam do jednego ważnego wniosku:
Jak czuje, że mi robota nie idzie to wiem że nic z tego nie będzie. Odkładam, materiały poleżą i czekam na "piłeczke"...
Warto czasem poczekać:)))
Mój Z. co prawda w głowę mi się wczoraj stukał, bo ON to z tych "poukładanych" jest, a ja ... hmm...wariatka jestem i straszny narwaniec! Ale równowaga jest:)))


Pani Igo idę konczyć Pani wianek:)))
A Wam kochane życzę miłego słonecznego dnia!!!!

niedziela, 16 marca 2014

Na przekór pogodzie...


 Pisze tego posta na przekór pogodzie:)
O ile deszcz bardzo się przyda, to tego wiatru  nie mogę znieść. Zimy nie było, za to wiosna była i owszem - nawet już od samej jesieni, ale bardzo szybko zamieniła się z powrotem w jesień:) Oszaleć można...ale na przekór wszystkiemu ja mam w sercu wiosnę i moje szyjątka też w tej tematyce utrzymuje...


Taki komplecik do kuchni uszyłam, utrzymany w tonacji bieli, błękitu i czerwieni...


Koszyczek na pieczywo, jest o tyle funkcjonalny że możemy go zawiązywać jak chcemy: albo błękit w środku, albo kwiaty... a dodatkowy jego plus to taki, że można go prać w pralce...


Fartuszek, czyli to co każda Pani Domu mieć powinna:)
 Materiału było sporo to i bieżnik na stół uszyłam też:)


Na granicy łączenia materiałów, naszyłam tasiemkę w czerwoną krateczkę - myślę, że fajnie ożywiła bieżnik.
Ach i woreczek na pieczywko też powstał - w sumie to było ich dwie sztuki:)


A z resztek materiału (dosłownie) uszyłam kapturki na słoiki:


Komplecik jest już u swojej nowej właścicielki:)))
Materiał ten od razu zapadł mi w serce, te maleńkie poziomki są cudne! 
Nie byłabym sobą, gdybym nie zamówiła większej jego ilości. W domu miałam niebieski len i z tego co zostało uszyłam fartuszek:


Pewnie powiecie, że to staje się nudne, ale raz że ja uwielbiam szyć fartuszki kuchenne, a dwa że nie cierpię siedzieć bezczynnie!!!! No i powinno być jeszcze trzy: kupuje przeróżne materiały z których muszę później  "coś" szyć...i dlatego do niego uszyłam jeszcze łapki kuchenne:


Tak sobie teraz myślę, że zazdroska w kuchenne okno też by miała swój urok.
Hmm...myślę, że temat warty uwagi....

czwartek, 13 marca 2014

Balkon wiosną pachnący...


Pogoda nas rozpieszcza w tym roku.
Słońce grzeje niemiłosiernie, wiaterek delikatnie wieje...jest cudnie...!
O ile w zeszłym roku pod koniec kwietnia wyszłam z kwiatami na balkon, to w tym roku jest połowa marca a mój balkon już pachnie wiosną:)


Na pelargonie i inne letnie kwiaty przyjdzie jeszcze czas, a tym czasem posadziłam prymule w cudnym różowym kolorze...


i żonkile też zakupiłam i białe bratki z ogromnymi kwiatami....


hiacynty, które jakoś opornie rosną też mają mieć biały kolor...


 no i stokrotki, moje ukochane. 
Póki co maleńkie, ale przy tym słoneczku z pewnością szybciutko poszybują w górę:)


Z tego co widać mam miszmasz kamionkowych i wiklinowych doniczek, ale to jest zamierzone. A każda z nich ma swoją oddzielną historię:) Część kupionych było na starociach, inne dostałam, a jedna z nich jest już z nami ponad 10 lat...a we wtorek przyniosłam "małe coś" ze staroci...wiem miałam tylko pooglądać, ale jak tego nie wziąć jak "TO" kosztowało całe 7 zł????


Cudna metalowa dziewczynka!!!!
Jeszcze nie wiem czy ją zostawić w tym kolorze, czy pomalować na biało...może doradzicie?


Jest maleńka, ale tak mi wpadła w oko, że musiałam ją kupić:)
Wybrałam takie gatunki kwiatów, którym nie straszny będzie mały mrozik, a takowy jeszcze zapowiadają...oby nie na długo!
Póki cieszmy się ciepłymi promykami słońca:))))


wtorek, 11 marca 2014

Co komu w duszy gra...

Jak przewidywałam okien w miniony weekend nie umyłam!
Chciałam, ba nawet plan miałam, ale przyszedł Pan Mąż i powiedział:
- Daj sobie spokój, kiedy indziej umyjesz. W tygodniu ma padać deszcz to zachlapie...
No i posłuchałam Męża Pana. 
Bo ja się go bardzo słucham jak on tak mądrze mówi!
Tak jak powinna robić przykładna żona:)
Zaczęłam sprzątać mieszkanie, wskoczyłam na balkon...sprzątać. Jestem już na tym etapie, że jak wejdę na balkon to nie pobrudzę sobie butów:) Boziu! jaki on był zakurzony po tej suchej zimie!
Wczoraj część kwiatuszków kupiłam, dzisiaj jeszcze w planach zakup bratków mam...i będzie ślicznie, wiosennie...


I w pokoju dużym śliczne różowe prymule wylądowały też:)
Jako, że ja idę w myśl zasady "szewc bez butów chodzi" - dopiero teraz zrobiłam sobie skrzynkę na kwiaty, przy okazji robienia ich dla Pani Madzi. 
Teraz i ja ją mam, ha!
Jakiś czas temu robiłam da Pani Igi pudełko na lekarstwa w stylu shabby:


Miało być proste w swym wyglądzie...


Swoją drogą mnie też by się takie przydało...
W zamówieniu też były podkładki na stół i mniejsze pod kubek.


Motyw miał być ten sam, ale że na małych podkładkach by się serducho nie zmieściło, to zrobiłam sam napis:
"HOME SWEET HOME"


W tym samym czasie Pani Agnieszka zamówiła poszewki na poduszki w rozmiarze 60/40 cm. I co mnie bardzo zaskoczyło, to to żeby nadruk był z obydwu stron. 


W wyrazie "HOME" zamiast "O" miało być serduszko z linii papilarnych i muszę przyznać, że bardzo mi się ten pomysł spodobał!


I jeszcze jedna do kompletu:


A teraz zmykam dziewczynki. Skoczę po bratki i może zahaczę o starocie...albo lepiej nie, bo znowu coś przytacham...chociaż zajrzeć mogę...chyba...

piątek, 7 marca 2014

Powiew wiosny


Wszystko wskazuje na to, że wiosna idzie do nas dużymi krokami.
Kwitną przebiśniegi, zaczynają krokusy, a i zielone listki na krzewach wczoraj widziałam...
Uwielbiam tą porę roku!
A, że zima nie dała nam się we znaki, cieszy mnie to tym bardziej:)
Na powitanie wiosny powstały takie oto wianuszki z materiału:


Ten uszyłam z żółtego lnu. 
Powstały też z niego poszewki na poduszki, ale o nich innym razem.


Pistacjowy len (mój ulubiony), kwiatuszki zdobiące go też są lniane...


I z innymi kwiatuszkami, bardziej wyrazistymi :)


Wszystkie zimowe szarości pochowałam i obecnie królują u nas pastele...i tak jakoś jaśniej się zrobiło. 
Jutro ma być piękna słoneczna pogoda, może uda mi się umyć okna z zimowego kurzu...
Plan jest, a mówią że to połowa sukcesu:)

Miłego weekendu Wam życzę:)

środa, 5 marca 2014

Kuchennie...

Dzisiaj będzie temat kuchni:)
Każda z nas lubi otaczać się ładnymi przedmiotami. Ja to nawet mam ich chyba niezły nadmiar... No bo jak można przejść obojętnie obok "czegoś tam"? A na pytanie Pana Męża (założę się, że nie tylko mnie znane jest to hasło)
- Po co Ci to?
Zawsze odpowiadam:
- Przyda się:)
No i takich "przydasi" uzbierałam całą masę...tylko problem gdzie to pomieścić...
Nie raz zadaje sobie to pytanie, ale zawsze po fakcie niestety. I wczoraj miałam podobnie. Na starociach, na których nie byłam ruski miesiąc, wypatrzyłam cudny dzbanek. 



Brudny był jak diabli, ale potencjał miał :)


Zawsze mi się taki marzył i dlatego jak go zobaczyłam to wiedziałam że będzie mój! A, że cena była niczego sobie (całe 15,00zł) to mój ci on jest :) 
Jest nie uszkodzony, poza jednym wyszczerbieniem w środku pod przykryciem, ale tłumaczę sobie, że to ząb czasu:)
Prawda, że śliczny???? Rozumiecie mnie???

***

A teraz pozostając w temacie kuchennym pokarzę Wam jeden z kompletów jaki uszyłam z myślą o kiermaszu.



Były podkładki materiałowe, koszyczek na owoce lub pieczywo...


...czapeczki na słoiki, które uwielbiam...


...no i to, co każda porządna gospodyni mieć powinna - fartuszek:


Wszystko uszyte z beżowego i białego lnu, połączonego bawełnianą koronką.
Został jeszcze jeden komplet, gdyby kogoś zainteresował to zapraszam tutaj klik.
Postaram się jeszcze dzisiaj wystawić.
A teraz zmykam, bo pisklę moje obiadu woła:)