czwartek, 27 grudnia 2012

...i już po...


Boże, jak ten czas ucieka...
Jeszcze nie dawno cieszyłam się na zbliżające Święta, szalałam z dekoracjami domu...a teraz cisza. Wigilia minęła, święta za nami a my czekamy na Nowy Rok!
Czas leci nieubłaganie do przodu i nikt jeszcze do tej pory nie znalazł odpowiedniego szyfru, żeby go zatrzymać:)
Święta minęły mi w bardzo milej rodzinnej atmosferze...były kolędy, prezenty i Kolędnicy!
Ale mnie już chyba na zawsze pozostanie w pamięci ta Wigilia z jednego powodu. Mianowicie przyszedł taki moment, że moje kochane dziecko które do tej pory bardzo wierzyło w Mikołaja i Dzieciątko...dorosło na tyle, że zrozumiała (na pewno z pomocą rówieśników) jak to jest z tymi prezentami...
Pamiętam jak cztery lata temu, przyszła zła ze szkoły, bo dzieci powiedziały, że Mikołaj nie istnieje i to wszystko to się kupuje. Nie wiedziałam jak jej to wytłumaczyć.
Powiedziałam, że ten kto chce wierzyć, to Mikołaj mu zawsze coś przyniesie, a ten kto nie wierzy musi sobie kupić prezent.
Pomyślała, przetrawiła i uwierzyła.
Tak było aż do tego roku...
Wyobraźcie sobie, że pod choinką był prezent dla "mamy i taty", a w środku najpiękniejszy prezent na świecie, bo wypracowany własnymi rękoma!!!


Przecudna choineczka, ozdobiona cekinami!!! Ile Ona czasu musiała to robić!
Ten prezent, zapadł mi w sercu na całe życie, dlatego że pierwszy od Zuzki i dlatego że wypracowany własnymi rękoma - to się liczy dla mnie najbardziej. Płakałam jak bóbr!!!
A Zuzka przekonała się w ten sposób, że nie tylko fajnie jest dostawać prezenty, ale i obdarowywać nimi innych!!!
To jest właśnie ta magia Świąt!!!
Szkoda, że wszystko co dobre tak szybko przemija:)))


sobota, 22 grudnia 2012

Wesołych Świąt!!!


Na nachodzące Święta Bożego Narodzenia składam Wam wszystkim życzenia świąteczne, abyście te Święta spędzili w miłej rodzinnej atmosferze...pełnej magii...aby ten czas minął bez pośpiechu...i tym którzy są w świątecznych rozjazdach, wrócili szczęśliwie do swych domów...




Dzisiaj, nadszedł pewien rodzaj ciszy,
Taki w której się dużo usłyszy,
I saneczki w chmurach mknące,
I gwiazdki na ziemie spadające
A gdzie to czujne czekanie?
Poczekajmy, a dzisiejszej nocy cud się stanie!

czwartek, 20 grudnia 2012

Wyniki Rozdawajki :)


Mamy 20 grudzień, minęła godzina 22.00...
Przystępuję do losowania...
Osoby biorące udział - osoba losująca: czyli ja, osoba fotografująca: czyli pan mąż i komisja: czyli pies i...no właśnie drugi członek komisji zawinął się i poszedł spać...tak można polegać na dzieciach, trudno się mówi...
Osób biorących udział w mojej Rozdawajce było 80!!!
Jestem w szoku, że tyle ludzi dowiedziało się o zabawie:)
Wszystkim za udział bardzo dziękuję i mam nadzieję, że będziecie tutaj czasem zaglądać:)
A teraz przystępuję do losowania...


Wszystkie komentarze wydrukowałam, pocięłam na małe paseczki, pozawijałam (prawie jak ten świstak z reklamy) i...wrzuciłam do woreczka...następnie zamieszałam...zamieszam...wstrząsnęłam...i...jest!!!
Mamy ją!!!!
Noo ja już wiem, a Wy kogo obstawiacie???
Hmm...

No dobra nie będę męczyć tylko ogłaszam, że moją świąteczną Rozdawajkę wygrywa:


Niezapominatka z http://niezapominatka.blogspot.com/
SERDECZNIE GRATULUJĘ!!!!
Obawiam się tylko czy paczuszka dojdzie do Świąt, bo chyba nie przemyślałam z terminem dostawy paczuszki...ale bądźmy dobrej myśli!!!
Poproszę zwyciężczynię o szybki adres do wysyłki na maila:
ewaglu1@op.pl
A dla tych co nie wygrali, a brali udział, na pociechę kieliszek mojej nalewki:


Jeszcze raz dziękuję, że tak chętnie wzięłyście udział w mojej zabawie!!!

wtorek, 18 grudnia 2012

Chwila dla siebie...


W tym całym szale przygotowań, normalnie nie miałabym szans na znalezienie choćby chwilki dla siebie...
Ale, że człowiek nie robot i nie zaprogramowany...i zarobiony na amen...przepracowany...że już nie wspomnę, że blondynka (mam namyśli tylko i wyłącznie kolor włosów!!!)...to włożyłam wczoraj ręce nie tam gdzie trzeba (patrz - bigos) i narobiłam sobie mało, że ogromnego bólu, to przystanek obowiązkowy w pracach domowych!!!
I dzisiaj obowiązkowa przerwa w pracach domowych...


Siedzę sobie właśnie tak z pyszną herbatką o smaku pomarańczy, przygryzam przepyszne ciasteczka maślane...patrzę tak sobie na moją zieloną panią odświętnie ubraną...oglądam zawieszki choinkowe i te parę bombek które na niej mam...i przypomniało mi się jak w dzieciństwie moja starsza o 4 lata siostra (zawsze bardzo rozsądna a ja ten szałaput) wiedząc dobrze jak to jest z tym Dzieciątkiem i prezentami, próbowała mi wmówić, że to owe Dzieciątko, to jest w tych największych bombkach ukryte...
A musicie wiedzieć, że nasza mama miała niezłego kota na punkcie bombek. W czasach kiedy nic nie było ona znosiła do domu bombki różnego rodzaju i rozmiaru do domu kartonami!!!
Stała bida w tych kolejkach...i do domu znosiła dzwoneczki, parasolki, szpice...
A ja, jak usłyszałam, że Dzieciątko które przynosi nam prezenty pod choinkę, jest w którejś z tych wielkich bombek dawaj...zaczęłam je trzaskać!!!
Boże ile ja ich zdążyłam zbić, zanim mama weszła do pokoju!!!
Do dzisiaj to wspominamy przy każdych świętach...
Fajnie powspominać sobie te dziecięce, beztroskie lata z nutką sentymentu:)
Kocham ten czas, czas zadumy, podsumowań rocznych, czas nowych postanowień...
Siedzę tak sobie przy tej herbatce i wspominam ten rok...rok mojej obrony na studiach, rok założenia bloga, po długich namowach życzliwych klientek, a co za tym idzie rok poznania Was:)
Nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że będzie tutaj Ktoś zaglądał!!!
Dziękuję Wam za to, że jesteście i czytacie moje wypociny:))))
Ale chciałabym też podziękować moim wspaniałym klientkom, bez których moja pasja byłaby niczym...
To dzięki Nim mogłam rozwinąć skrzydła, to One zamawiając różnego rodzaju rzeczy, mobilizowały mnie do poszerzenia swoich horyzontów...i przyjmowały wszystko co uszyłam, czy zrobiłam z ogromnym aplauzem i uznaniem. 
Bardzo Im za to, dziękuję:
-pani Kamili
- Pani Magdzie od poduszek i bieżnika
- pani Kasi za rzeczy zamawiane do pokoju córeczki
- pani Marcie i jej koleżance z pracy
- Joli za złożone zamówienia i reklamę
- Eli za pozwolenie udekorowania nowego domu
- Ani za zamawiane prezenty dla rodziny na każdą okazję
- pani Kamili
- pani Ewie za entuzjazm przy motywach rowerowych
- pani Angelice
- Kasi również zamawiającej prezenty dla członków rodziny
- Iwonce z Pajęczna
- Anecie
- Oli poznanej właśnie przez bloga 
- pani Sylwii z Wielunia
- Iwonce i Paulinie (one dobrze wiedzą za co)
- Naszej Beatce z Smaku życia
...
Mogłabym tak wymieniać bez końca, a oto kilka prac zrobionych pod zamówienia klientek:





I na koniec jeszcze chcę Wam pokazać jak wspomniana wyżej Ela, ubrała sobie domek w rzeczy zakupione u mnie. Były to podusie, bieżniki, zawieszki do okien i wianuszek na ścianę, nie wspomnę już o zawieszkach choinkowych i zazdrosce do okna:)




Dziękuję wszystkim moim klientkom, za zaufanie, cierpliwość i słowa uznania...

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Tradycje...

Śnieg stopniał, mróz zelżał, wydawałoby się, że świąt nie czuć...a tak się cieszyłam na białe święta!!!
Ale wiecie co? W nosie to mam! W końcu święta to atmosfera, a nie widok za oknem...
Najważniejsze, żeby było z kim spędzić te święta i przy czym usiąść i zaśpiewać kolędy:)
I my właśnie już mamy przy czym usiąść:)))
W sobotę mój Z. pojechał z moim tatą na pobliską plantację po choinki. Od dziecka zawsze w domu była żywa choinka, nigdy sztuczna. I ja tą tradycję podtrzymuję. Ten zapach po wniesieniu do domu świeżo ściętego drzewka...od razu przenosi mnie do dzieciństwa. Zuzka skakała wokół jak opętana ze szczęścia i wołała:
- ale pachnie!!!
Buzia nam się cieszyła jak dzieciom i od razu przystąpiliśmy do ubierania!!! 
Może zdziwicie, że już mamy ubraną choinkę, ale w moim i mojego Z. domach choinkę ubierało się na dzień przed wigilią. Tak się czekało i czekało na to drzewko i...zaraz po świętach radość przechodziła, bo choinka najbardziej cieszy przed świętami, jak czekamy na nie. Dlatego my to zmieniliśmy i u nas choinka jest ubierana wcześniej...
Więc dawaj zaczęliśmy z najwyższej półki wyciągać wszelkie ozdoby...a mamy ich naprawdę masę, bo drzewko u nas jest zawsze bardzo duże.
Choinkę ubieramy zawsze na swojsko, czyli mamy masę ozdóbek wykonanych własnoręcznie i parę kupnych, ale utrzymanych w tym samym klimacie. Znajdą sie na niej też zawieszki które podostawałam od koleżanek...i wyciągając je tak z pudełek, z sentymentem wspominam chwile które nasuwają się na ich widok...Miłe i czasami odległe to czasy. Albo te które z Zuzią robiłam...te aniołki, czy jej słynne pizze z masy solnej...


Jestem osobą bardzo sentymentalną, lubiącą się przyzwyczajać do przedmiotów...tworzę w ten sposób swoją odrębną historię:)
Np. domki, takie niby nic ktoś by powiedział, a jednak przyniosłam jeden z rodzinnego domu, a drugi dostał mój Z. od swoich rodziców. Domki te są zawieszane zaraz po gwieździe i mają swoje stałe miejsce...tak było u mnie w domu i razem z siostrą podtrzymujemy tą tradycję, mimowolnie przekazując ją swoim córkom. Do tej pory Zuzka pytała się:
- mama, a czemu te domki nie mogą wisieć na innej gałązce?
A ja cierpliwie, w każdym roku odpowiadałam:
- córuś to taka nasza własna tradycja. Tak było u mnie w domu i chce to wprowadzieć do naszego...
I tak co roku...
Aż w sobotę, Zuzka mówi:
- Mamuś najpierw domki!!!!
Udało się, mamy swoją własną tradycję:)))
Ale wracając do naszej zielonej pani, Z. wstawił ją do stojaka, własnoręcznie zrobionego przez mojego tatę (ze specjalnym pojemnikiem i dziurką do dolewania wody). Kapało z niej, że pożal się Boże!!! śnieg z gałązek topił się u nas w domu i wszystko leciało na parkiet:(((
Ale pokapało, pokapało i ubraliśmy...

I tak nawiązując do tradycji, odpowiem krótko na pytanie szalonej dziewczyny z Meine Kleine Welt http://ppiotrowska.blogspot.com/  , która wciągnęła mnie do zabawy "Wyjątkowe święta".
Zabawa polega na przekazaniu w paru słowach co zrobimy aby nasze święta były niezapomniane...
Moje święta każde są niezapomniane, ja nie wprowadzam nic nowego, po prostu podtrzymuję tradycję...poprzez atmosferę, prezenty. kolędy wprowadzam magię świąteczną do naszego domostwa...wigilia u rodziców a święta u nas, ze wszystkimi najbliższymi...zabraknie nam w tym roku babci która odeszła miesiąc temu...a która spędzała u nas każde święta...ale w sercu każdego z nas będzie...tak jak tata mojego Z. który opuścił nas parę lat temu...na pewno przy łamaniu opłatkiem niejednemu łza poleci...ale będą to łzy radości, że mamy siebie...
Najważniejsze to umieć i chieć przekazać naszym dzieciom to wszystko...
Zapraszam do zabawy blogi:
http://drewnianomi.blogspot.com/
http://smakzycia1.blogspot.com/
http://codziennoscimarzenia.blogspot.com/
http://zakreconakurka.blogspot.com/

Może podchwycicie przynętę i zechcecie się z nami podzielić swoimi świętami?
wystarczy zamieścić banerek w poście i opisać co zrobić, żeby te święta były magiczne...


środa, 12 grudnia 2012

Świąteczne zapachy...


Czy macie u siebie w domu takie czynności które wykonujecie raz w roku?
Ja tak mam, jestem osobą odważną, łatwo podejmującą decyzję i lubiejącą wyzwania...Jednakże są takie momenty w roku, że choćby się waliło i paliło za żadne skarby nie ulegną zmianie. Mam na myśli tutaj moje przygotowania do zbliżających się Świat Bożego Narodzenia i wypieki na te okazję. 
Piernik, makowiec, orzeszki czy ciasteczka maślane są pieczone u mnie tylko na te Święta. Mają przez to niepowtarzający się smak i aromat, jakąś magię w sobie...
I tę szczyptę magii zaserwowałam dzisiaj sobie i moim domownikom:)
W moim rodzinnym domu mama piekła zwykłe kruche ciasteczka, ja to troszkę zmodyfikowałam i piekę maślane ciasteczka z posypką z grubego cukru na mące krupczatce. Uwielbiamy wszyscy te słodkości, a aromat roznoszący się po domu...bezcenny!
Zamówienia mnie gonią strasznie, ale pomimo tego postanowiłam dzisiaj troszkę przystopować i zabrałam się za pieczenie, a widząc Wasze przygotowania pełną parą do Świąt i patrząc na mój zapuszczony dom, postanowiłam to zmienić. I wiecie co? było warto!!! Mina i błysk w oku Zuzki po powrocie ze szkoły i ten uśmiech na buzi jak poczuła zapach ciasteczek roznoszący się po domu...Od razu poleciała do pokoju i włączyła na ful kolędy i pastorałki (to też nasza tradycja, podczas przygotowań świątecznych)
Było warto, zatrzymać się z robotą na moment!!!
Chciałabym się z Wami podzielić przepisem na moje ciasteczka. kto jeszcze nie upiekł swoich, może przekona się do moich:)))

Potrzebujemy:


 - 4 szkl. mąki krupczatki
- 40dag. masła
- 1szkl. cukru pudru
- 5żółtek
- 1łyżka soku z cytryny
- białko do posmarowania ciasteczek
- gruby cukier do posypki


 Zagniatamy wszystko i wstawiamy na 1 godz do lodówki ( ja nie wstawiam). Następnie  rozwałkowujemy (nie za cieńko) i wykrawamy. Smarujemy roztrzepanym białkiem i posypujemy najlepiej grubym cukrem:)


Pieczemy w 180 stopniach przez ok. 15 min.
Ciasto jest o tyle fajne, że wykorzystamy je do ostatniego kawałeczka, bo mąka krupczatka powoduje, że nie twardnieje!
 A tak wyglądają po upieczeniu:



Kto chętny i otwarty na nowe przepisy niech zaryzykuje, bo ciasteczka warte grzechu:)))
Przede mną  jeszcze pieczenie orzeszków,piernika... ale to zostawię sobie na następny tydzień, kiedy uporam się już z zamówieniami:)
Ale to nie wszystko co dzisiaj zrobiłam, udekorowałam następny kawałek domu:)
Nie wiedziałam co zrobić z otrzymaną niedawno koroną, miałam pusta głowę. Już myślałam, że pójdzie do komody kiedy, zaświtało mi coś w głowie:)


Postawiłam na prostotę, korona poszła na stolik koło kanapy, dorzuciłam szyszek i...mnie się podoba się:)
Komoda pod telewizorem też dostała świąteczne ubranko:


Największy problem miałam z komodą w drugiej części przedpokoju. Jest długa i...zero wizji miałam!
Ale na balkonie miałam jeszcze troszkę mchu, gałązek modrzewia, kory i skubnęłam też parę orzechów dekorujące dom. Odkurzyłam stary talerz w kolorze czerwonym, ubrałam orzechy w kraciaste sukienki, postawiłam Gwiazdę betlejemską, której uszyłam na doniczkę ubranko i...gotowe. Mam nadzieję, że się Wam podoba:)




No to się dzisiaj rozpisałam!!! A miała być chwilka:)
Pędzę do szycia!!!

Ach zapomniałabym!!! Dziękuję za miłe słowa pod każdym moim postem i witam serdecznie nowych odwiedzających i obserwujących:)))



poniedziałek, 10 grudnia 2012

Coraz bliżej Święta...


Druga niedziela Adwentu za nami...
Małymi kroczkami zbliżamy się do Świąt. W domach widać już świąteczne porządki, rozchodzi się zapach pastowanych podłóg, czuć już gdzieniegdzie woń pieczonych pierniczków, czy tak jak u mnie zapach suszonych pomarańczy. Pomarańcze goszczą u mnie na choince od zawsze, i choćby dlatego postanowiłam w tym roku wymienić je na "nowszy model". Te kilkuletnie straciły kolor, który przeszedł z pomarańczowego w brąz:)

Zawsze wieszałam kupne suszki pomarańczy, ale w tym roku zaraziła mnie suszeniem ich, LadyDi z http://szczesciejestwyborem.blogspot.com/
Nie wiedziałam w jakiej temperaturze je suszyć, ale LadyDi oświeciła mnie i dzisiaj zabrałam się do krojenia i suszenia. A jaki piękny zapach cytrynowy rozchodzi się przy tym po domu...

Zachęcam Was, temperatura 100 stopni i koniecznie uchylony piekarnik, ja jeszcze włączam nawiew:)
W planach mam jeszcze suszenie jabłuszek...
Tak jak pisałam wcześniej, pomału dekoruję dom na Święta. Co parę dni coś:)
Dzisiaj doszły poduchy, bo jak wiecie "dzieci szewca boso chodzą" tak było i ze mną. A, że siedziałam akurat przy igle, to postanowiłam machnąć i sobie poszewki.
Uszyłam czerwone i lniane z nadrukiem i paskami czerwonymi po bokach:

Od zawsze były mi w głowie, ale... no właśnie... czas!!!
Nie mam czasu na nic, nawet teraz powinnam szyć i lakierować, a ja co robię? klepię w klawiaturę!

Ale z poduch bardzo się cieszę!!! Jak dziecko:)
Powstał też (przy okazji innych zamówień) stroik na ścianę do przedpokoju:


I na koniec pokarzę Wam jeszcze, co zamówiła u mnie bardzo sympatyczna Pani Kamila.
Prosiła o duże podkładki pod talerze, podkładki mniejsze pod kubek i skrzynkę na kwiaty:


A teraz zmykam do lakierowania i szycia:)))
Do następnego!!!